Trzecia zbiórka. Specjalistyczny wózek inwalidzki z półką pod respirator i ssak
Nikodem miał szansę na normalne życie, dopóki nie odebrał mu jej nowotwór. Pół roku temu choroba wróciła – jego rodzice usłyszeli, że nic się nie da zrobić, że trzeba dać synkowi odejść w spokoju. Guz jednak zniknął, co mama Nikosia uważa za cud, bo życie każdego dziecka jest cudem. Dziś wspólnie możemy uczynić kolejny - zaczarować życie tego chłopca odrobiną radości.
Chłopiec urodził się z ogromnym guzem na plecach. To przepuklina oponowo-rdzeniowa. Kolejne badania wykazały torbiele wewnątrzrdzeniowe, odbarczono zatem rdzeń, wstawiono też zastawkę komoro-otrzewną, mające wyrównać ciśnienie w mózgu. Kiedy wydawało się, że to koniec szpitalnego koszmaru, odkryto, że to, co wzięto za torbiele, w rzeczywistości jest guzami… Nikoś, jako dziecko z chorobą nowotworową, natychmiast trafił na stół operacyjny. Usunięto mu guzy. Rodziców uspokajano, że to nowotwór łagodny, nie rak, że nie grozi im to, co najgorsze – śmierć. Ona jednak przyszła. Po operacji Nikodem, zamiast dochodzić do siebie, przestał oddychać. Okazało się, że w rdzeniu, w odcinku piersiowym, został jeszcze jeden guz. Był mikroskopijnych rozmiarów, ale okazał się śmiertelnie niebezpieczny. Natychmiast podjęto decyzję o operacji. Niestety… podczas usunięcia guza doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego. Nikodem przestał samodzielnie oddychać już na zawsze… |
Mama Nikosia z 18-letniej dziewczyny stała się matką ciężko niepełnosprawnego dziecka, które walczyło o życie. Spędziła z nim rok w szpitalu, będąc obok, gdy Nikoś oddychał przez rurkę tracheotomijną, gdy zmagał się z kolejnymi infekcjami. Bez respiratora i ssaka nie byliby w stanie wrócić do domu, bo inaczej Nikodem by umarł. Tak zaczęło się życie z niepełnosprawnym dzieckiem, walka o każdy jego ruch, każdy uśmiech – a tych Nikoś miał sporo. Rozpoznawał bliskich, reagował śmiechem, płaczem. Oglądał bajki, ćwiczył z rehabilitantami, nauczył się nawet obsługiwać tablet.
Guz umieszczony w pniu mózgu, wykryty pół roku temu, zabrał większość tych umiejętności. Wywołał ciężki atak padaczki, który wymazał umysł chłopca niczym gumka kartkę… Powiedziano, że nie ma sensu już go leczyć, że mamy zabrać go do domu, by tam odszedł w spokoju – opowiada mama. Przeżywaliśmy straszne chwile. Gdy na kolejnym badaniu okazało się, że guz samoistnie zniknął, zaczęliśmy wierzyć w cuda. Nikodem wymaga opieki 24 godziny na dobę. Trzeba go karmić, przewijać, kąpać, zmieniać pościel, opatrunki, odsysać wydzielinę, podawać leki… Powoli dochodzi do siebie po ataku. Rodzice robią wszystko, by powrócił uśmiech ich synka. Ogromnym ułatwieniem w codzienności byłby specjalistyczny wózek inwalidzki, w którym Nikodem mógłby poruszać się po domu, przystosowany do jego wzrostu i potrzeb. Wózek wyposażony jest w półkę pod respirator i ssak, służy też jako fotelik samochodowy, dzięki czemu Nikodema można by bezpiecznie przewozić do lekarzy. A może też zobaczyłby trochę świata z rodzicami i bratem? Wszystko jest możliwe, jeśli się do nas przyłączysz i pomożesz zaczarować życie Nikodema! Kwota zbiórki: 17 910 zł
|