Pierwsza zbiórka. Na specjalistyczny wózek dla Paulinki
Mama i tata, żeby popatrzeć na swoje odbicie, potrzebują lustra. Ja nie potrzebuję, bo mam ukochaną siostrę bliźniaczkę. Często na nią patrzę, jak skacze, biega i robi fikołki. Też bym chciała tak się wygłupiać jak ona, ale nie mogę, bo mam chore nóżki, a mój wózek nie jest dobry do zabawy.
Nazywam się Paulina Byks i mam prawie 11 lat. Moja siostra Karolina też, ale zawsze będzie o minutę starsza. Bardzo ją kocham. Znamy się najlepiej na świecie, w końcu byłyśmy u mamy w brzuchu tylko we dwie i przez tyle miesięcy nie było nikogo innego do zabawy. Szkoda, że tego nie pamiętamy. Mama opowiadała, że chciałyśmy poznać się aż za bardzo i nasza krew zaczęła się łączyć. Nie spodobało się to lekarzom, którzy mówili, że mamy zespół przetoczenia krwi. Nie rozumiem do końca, co to znaczy, ale mamusia pojechała do szpitala, żeby mogli zrobić operację i uratować nasze życia. To chyba wtedy popsuły się moje nóżki. Musiałam się nauczyć takich trzech słów, których nie lubię: mózgowe porażenie dziecięce. To znaczy, że moje rączki i nóżki nie są takie, jak u zdrowych dzieci. Często słyszałam, jak różni ludzie mówili o mnie, że jestem spastyczna, za bardzo napięta. Umiem chwycić kredkę i długopis, ale czasami mi wypadają i przez to piszę wolniej. Mówię też trochę niewyraźnie, ale da się zrozumieć. Z moich dowcipów śmieje się cała rodzina. Chodzę do szkoły, jak inne dzieci. Chociaż “chodzę” to nie jest dobre słowo. Od kiedy pamiętam, jeżdżę na wózku. Widziałam, że małe dzieci też mają swoje wózki, ale ja mam już prawie 11 lat i cały czas muszę jeździć na swoim. Sama nie umiem się nim poruszać, potrzebuję pomocy. |
Kwota zbiórki: 9744 zł
Są w sklepach takie wózki, które byłyby dla mnie dobre. Mogłabym nim jeździć z wujkiem na zawody, ale też z całą rodziną na wycieczkę do lasu albo na narty. Te super wózki są jednak bardzo drogie. Wiem, że moja rehabilitacja kosztuje dużo pieniążków i rodziców nie stać na taki wózek.
|